Warto bywać. Życie może być naprawdę fajne
Osoby z autyzmem pracujące w kawiarni? To przecież nie może się udać! Tak wiele osób reagowało na pomysł stworzenia Klubokawiarni „Życie jest fajne”. Dziś ci sceptycy mogą przecierać oczy ze zdumienia – mieszcząca się w Warszawie przy ul. Grójeckiej 68 klubokawiarnia ma już ponad trzy lata, a prowadząca ją fundacja otwiera nowy, pionierski projekt.
Wszystko zaczęło się od... braku. Głównie rozwiązań dla dorosłych osób z autyzmem. Dla części z nich był to brak miejsc pracy i otwartości na zatrudnianie osób z niepełnosprawnością. Dla innych brak jakiegokolwiek innego miejsca niż kanapa przed telewizorem w rodzinnym domu. Z tego braku narodził się pomysł na Klubokawiarnię „Życie jest fajne”.
Pomoc wzajemna
Rafał Jankowski był jednym z pierwszych pracowników lokalu. Wcześniej niezbyt przepadał za pracą w kuchni. Teraz, jak sam przyznaje, gotowanie nie jest mu straszne. Od pewnego czasu pracuje jako asystent i wspiera w pracy kolegów i koleżanki – w tym tych, określanych jako osoby nisko funkcjonujące.
- Są tacy, którzy naprawdę niewiele powiedzą, ale można się z nimi porozumieć za pomocą komunikacji alternatywnej – zauważa Rafał.
Rafał to młody mężczyzna z tytułem magistra matematyki. Dla niego praca w klubokawiarni była swego rodzaju treningiem umiejętności społecznych i sposobem na zdobycie pierwszego doświadczenia zawodowego. Jednak swoje miejsce odnajdą tam także osoby, które potrzebują wsparcia – choćby z racji problemów z komunikacją.
Nie tylko kawa i ciastka
- Sama jestem matką osoby z autyzmem – mówi założycielka klubokawiarni i prezeska Fundacji „Ergo Sum”, Aleksandra Smereczyńska.
To ona przeprowadziła wielki projekt, jakim okazała się klubokawiarnia, od pomysłu, przez etap poszukiwania miejsca, przygotowywania pracowników, zbiórkę crowdfundingową, remont lokalu, w którym wcześniej mieścił sklep z tanią odzieżą, aż po szczęśliwe otwarcie w marcu 2016 roku.
Jednak to był dopiero początek. Aby taki lokal gastronomiczny mógł funkcjonować na trudnym warszawskim rynku, musi oferować coś więcej niż „tylko” szarlotkę i espresso.
Na koncertach pełna sala
Dla twórców klubokawiarni od początku priorytetem była atmosfera, stworzenie miejsca, w którym każdy będzie się dobrze czuł – również osoby z mniej zasobnym portfelem. I to się udało, bo zarówno ceny w karcie dań, jak i wystrój wnętrza oraz... brak muzyki sprawiają, że lokal wyróżnia się choćby na tle sieciowych kawiarni.
Dlatego w klubokawiarni odbywają się spotkania klubu czytelniczego, współprowadzone przez pisarza Macieja Marcisza, autora bestsellera pt. „Taśmy rodzinne”. Oprócz tych spotkań w lokalu ma miejsce ok. 100 wydarzeń rocznie, organizowanych przez różne środowiska – odbyła się tam m.in. japońska ceremonia parzenia herbaty czy koncert Darka Malejonka.
- Najbardziej pamiętam koncert zespołu tworzonego przez osoby z niepełnosprawnościami o nazwie „Muzyczni Czarodzieje” – wspomina Aleksandra Smereczyńska. – Wprowadzili tu naprawdę niesamowitą atmosferę. Na koncert przyszło tak dużo ludzi, że część nie zmieściła się w sali.
Szkoła różnorodności
Jak wspomina Aleksandra Smereczyńska, na początku planowano zrobić z klubokawiarni dochodowy biznes. Jednak twarde realia warszawskiej gastronomii pokazały, że lepiej jest skupić się na tworzeniu wokół lokalu środowiska, które na różne sposoby będzie wspierać tę inicjatywę. I to się udało.
Sami pracownicy mówią o rodzinnej atmosferze, która jest dla nich największą wartością. Sukcesem dla nich nie jest rewelacyjny wynik finansowy czy nagrody w konkursach gastronomicznych, ale stworzenie miejsca otwartego dla wszystkich, w którym każdy – niezależnie od tego, czy jest prezydentem miasta, znanym dziennikarzem, muzykiem, aktorem, czy osobą w kryzysie bezdomności – znajdzie coś dla siebie.
To miejsce jest samo w sobie szkołą akceptacji różnorodności. A właśnie to różnorodność jest wartością tak bliską mieszkańcom Warszawy.
Wykluczeni wykluczonym
Klubokawiarnia stale się rozwija, pomimo ogromnych wyzwań, z którymi zmaga się od początku swojego istnienia. Niedawno została udostępniona do użytku antresola, co znaczenie powiększyło powierzchnię lokalu. To nie są jedyne zmiany. Nowym, ważnym projektem dla pracowników Klubokawiarni jest wspieranie osób w kryzysie bezdomności.
- Zaczęło się od tego, że po jednej z imprez zostało trochę jedzenia i Aleksandra zaproponowała, że możemy je przekazać bezdomnym na Dworcu Centralnym – wspomina Katarzyna Nicewicz z Fundacji „Daj herbatę”. – Zaczęło się spontanicznie, a z czasem nasza współpraca się zacieśniła.
Do połowy grudnia 2019 roku klubokawiarnia prowadziła projekt finansowany ze środków miejskich, którego celem jest dożywianie osób w kryzysie bezdomności.
- Nasza fundacja prowadzi tutaj raz w tygodniu punkt informacyjny – tłumaczy Katarzyna, która jest również zaangażowana w kolejny pionierski projekt Fundacji „Ergo Sum”.
Wsparcie 1 na 1
Ten pionierski projekt to wspólna idea Aleksandry Smereczyńskiej i Zbigniewa Woronego, ojca dorosłego syna z autyzmem.
- W pewnym momencie odkryłem, że dla takich osób, jak mój syn, zwyczajnie nie ma miejsca – wspomina pan Zbigniew. – To było bardzo trudne patrzeć, jak po raz kolejny odbijamy się od kolejnych zamkniętych drzwi.
Zbigniew Worony jest człowiekiem przedsiębiorczym. Przez lata prowadził własną firmę i podszedł do problemu w sposób zadaniowy. Razem z Aleksandrą Smereczyńską zabrał się za realizację pomysłu na stworzenie miejsca, w którym mogłyby przebywać w ciągu dnia dorosłe osoby z autyzmem. Przez kilka miesięcy odkrywał meandry ubiegania się o środki publiczne, pisania projektów, wniosków.
Dzięki zaangażowaniu i ciężkiej pracy dwójki rodziców oraz przychylności władz miasta, w grudniu w siedzibie klubokawiarni rozpoczął działalność pierwszy w stolicy Integracyjny Klub Wsparcia dla Dorosłych Osób ze Spektrum Autyzmu. Jest w 92,35 proc. współfinansowany ze środków m.st. Warszawy.
Stworzono przyjazną przestrzeń zarówno dla osób określanych jako nisko funkcjonujące, jak i tych posiadających diagnozę zespołu Aspergera. Miejsce na co dzień jest wspierane przez specjalistki, pedagożki i psycholożki oraz zespół asystentów. Zrealizowano tak bardzo potrzebny dla niektórych osób autystycznych model wsparcia 1 na 1.
Chcemy się zaprzyjaźnić
Co będzie działo się w tym nowym klubie? Czy to kolejne miejsce oferujące „terapię autyzmu”, prace plastyczne z modeliną i plasteliną czy też dopasowywanie klocków?
- Jakie klocki?! Przecież tu będą przychodzić dorośli ludzie! – gani za samo pytanie Margarita Pułról, jedna z asystentek. – Głównie chodzi o to, byśmy dobrze spędzali czas. Cały harmonogram będzie podporządkowany oczekiwaniom i potrzebom naszych uczestników. Chcemy się z nimi po prostu zaprzyjaźnić, stworzyć fajne i przyjazne miejsce, ale też pokazać im, że można żyć inaczej – tłumaczy.
W sumie klub będzie mógł liczyć 12 uczestników. To kropla w morzu potrzeb, ale – jak wiadomo – kropla drąży skałę. Marzenie o takim miejscu się spełniło i jest nadzieja, że w przyszłości będzie ich coraz więcej.
- Kiedyś nam wszystkim wydawało się, że osoby z autyzmem trzeba w jakiś sposób dostosować, zrobić z nich na siłę osoby neurotypowe – mówi Aleksandra Smereczyńska. – Teraz wiemy, że takie myślenie nie ma sensu. Zamiast tego, trzeba zaakceptować osoby z autyzmem takimi, jakimi są. Trzeba odkryć ich potencjał i to, co mogą dać od siebie światu.
Jeśli to się uda, życie wielu osób stanie się naprawdę fajne.
Komentarze
-
I to jest super inicjatywa. Trzymam kciuki.odpowiedz na komentarz
Dodaj komentarz