Wojtek Wątor. Zachwyt nad życiem
Wojtek Wątor (rocznik 1992) mieszka w Baranowie. Kiedy miał 7 lat, przeżył wypadek samochodowy, w wyniku którego doznał uszkodzenia rdzenia kręgowego i złamania kręgów szyjnych C1 i C2, co oznaczało porażenie czterokończynowe. Cierpi także na niewydolność oddechową, ale porusza mięśniami twarzy. „Dzięki temu mogę sterować komputerem i wózkiem elektrycznym w pełni samodzielnie – wyznaje na swojej stronie www. – Steruję swoim wózkiem za pomocą brody i joysticka, a komputerem dzięki programowi VisualMouse”.
Ukończył technikum informatyczne. Od 16 lat oddycha za pomocą respiratora. Interesuje się informatyką, cybernetyką, automatyką i robotyką, ponadto obroną narodową i zjawiskami paranormalnymi.
„Jestem przeciętnym Polakiem i funkcjonuję w tym świecie przede wszystkim dzięki wspaniałym Rodzicom, którzy są dla mnie, gdy jest taka potrzeba, lekarzami, ale przede wszystkim 24-godzinnymi opiekunami” – dodaje autor.
Debiutancki tomik Wojciecha Wątora zawiera ponad 40 liryków, które opisują przyrodę, cielesność człowieka, upływ czasu, emocje, marzenia, ponadczasowe prawdy moralne. Został wydrukowany przez Wydawnictwo Diecezjalne w Sando-mierzu. Słowo wprowadzające, zatytułowane Carpe diem współczesnego człowieka, napisała Danuta Chyła. Carpe diem (łac.), dosłownie: „chwytaj (skub) dzień” – to sentencja z Horacego, zawarta w Pieśniach (1, 11, 8): „Chwytaj dzień, bo przecież nikt się nie dowie, jaką nam przyszłość zgotują bogowie...”.
Bardzo ważną osobą przy wydaniu tomiku był pan Kazimierz Linda. Opracował dotąd 130 książek poetyckich, prozatorskich, utworów dramatycznych i antologii poetyckich, w tym 46 debiutów książkowych i 16 antologii. Jest członkiem Stowarzyszenia Literackiego „Witryna” w Stalowej Woli (w którym w latach 2005‒2009 pełnił funkcję prezesa, a obecnie – wiceprezesa), a także Stowarzyszenia Autorów Polskich, należy do Oddziału Warszawskiego II. Mieszka i tworzy w Stalowej Woli. W 2018 r. odebrał tytuł Zasłużonego dla Miasta Stalowa Wola. To też poeta i dobry duch poetów. Ich wielki przyjaciel.
Dłonie pełne chwil to dobry debiut, ponieważ nie ma w nim poetyckiego przekłamywania, wydumania i fałszywej pozy. Jest młodzieńcza autentyczność i radość smakowania życia.
Słodki grzech
w lustrzanym odbiciu
ujrzałem twe
szafirowe oczy
promienne rysy
rozpalały płomienie nadziei
błyszczące usta
słodko kusiły
do grzechu
wir oczu twych
wciągał bezlitośnie
Obudzona nadzieja
szaro-pochmurne dni
wiatr
strzałami rozwiał szarość
trafiła i mnie
prosto w serce
gdzie nadzieja
skrywała się
przed światem
i przede mną
kwiliła tylko cicho
czy to nie dziwne
że obudził ją nagle
wiatr
bezbarwny śpiewak
kołysanek
Nowa szansa
Tego dnia wróciła
usiadła nad gorzkim miejscem
zostawiła wszystko za sobą
złamany sen
w ręce trzymała promień
jak nową myśl
otwierała dni
jak szansę w której
głośno biło serce
żywsze niż cierpienie
lęk osłabiał mnie wszystkim
czym mogłaby być
kolejna szansa
by gonić za marzeniem
kolejna szansa
by poczuć
że żyję
Komentarze
brak komentarzy
Dodaj komentarz