Sportowa szkoła przetrwania
Być aktywnym, uprawiać sport, otworzyć się na innych - to główne idee obozu z elementami szkoły przetrwania organizowanego przez poznański klub sportowy Start we współpracy z Polskim Komitetem Paraolimpijskim. W tym roku wzięło w nim udział 36 uczestników.
Tradycyjnie już tegoroczny obóz odbył się w Woli koło Żnina. Do domków kempingowych przyjechały dzieci z całej Polski - niepełnosprawne i sprawne. Beata Doba-Urbańska, wiceprezes poznańskiego Startu, podkreśla, że zależało jej, by było to spotkanie integracyjne, bo w codziennym życiu, gdy trzeba pokonywać trudności dnia codziennego w przestrzeni, która wygodami nie grzeszy, młodzież uczy się otwierać na potrzeby drugiego człowieka i w nienachalny sposób spełniać jego oczekiwania.
- Dzieci trafiają do miejsca, gdzie toaleta i prysznic są na zewnątrz. My staramy się wyrwać dzieci z otoczenia, gdzie wiecznie patrzyły w ekran telewizora lub komputera. Tutaj uczą się pomagać sobie nawzajem, udzielać pierwszej pomocy, zakładać kapok, budować szałas, rozłożyć namiot, dowiadują się, jak zachowywać się w czasie burzy - wyjaśnia Beata Doba-Urbańska.
Z pewnością takich rzeczy w domu nikt się nie nauczy. Co istotne, elementy szkoły przetrwania to nie jedyne atrakcje tych obozów. Bardzo ważny jest również sport - na wodzie, w wodzie i na lądzie. Prawdziwą furorę robi boccia, narty wodne i przejażdżki na bananie (naturalnie na wodzie). Nie brakuje pływania, biegania, tenisa stołowego i badmintona. Bardzo często po takim obozie dziecko zaczyna uprawiać sport, zapisuje się do szkolnego klubu sportowego.
Jest jeszcze jedna zaleta - nieoceniona - o której mówi zarówno wiceprezes poznańskiego Startu jak i Piotr Banasik, przedstawiciel PKPar-u. Dla wielu dzieci, które czasami pochodzą z biednych rodzin, jest to jedyna okazja, by gdziekolwiek wyjechać. Dwunastodniowy turnus finansowany jest w 80 proc. ze środków Ministerstwa Sportu, pozostałe środki - niemal 20 proc. - zapewniają PKPar i poznański klub. Koszt ponoszony przez rodzica to zazwyczaj około 150 zł. Czasami nawet to jest zbyt wiele dla rodzin najuboższych; wtedy organizatorzy szukają środków sponsorskich, by takiemu dziecku również udało się wyjechać.
Kolejny aspekt: czasami to jedyny obóz, na które dziecko z niepełnosprawnością jest przyjmowane.
- W kwietniu zadzwoniła do mnie mama chłopca z zanikiem mięśni - opowiada wiceprezes Startu Poznań. - Chłopak jest z Rybnika. Obdzwoniła całą Polskę, by wysłać syna na obóz. Nikt nie chciał go zabrać. My go wzięliśmy, choć była to trudna decyzja i chłopak dawał sobie radę.
Wielką wartością, jaką wynoszą z tych obozów jego uczestnicy, jest fakt, że uczą się oni samodzielności z dala od mamy i taty. Muszą sobie poradzić w nowym środowisku, wśród nieznanych rówieśników. Zawody i konkursy sportowe to kolejne działania, w których trzeba się wykazać, a wszystko dzieje się pod fachowym okiem wyszkolonej kadry, która dba o ich bezpieczeństwo.
Obozy dla dzieci i młodzieży z niepełnosprawnością mają już dziesięcioletnią tradycję. W tym roku PKPar, współpracując z różnymi organizacjami, zrealizował sześć obozów; poznański - z elementami szkoły przetrwania - był jednym z nich. Wzięło w nich udział blisko 160 dzieci i młodzieży z całego kraju. Jedyny kłopot w tym, że chętnych było dwukrotnie więcej, a środków finansowych - zbyt mało, by wszystkim taki wyjazd zapewnić.
Artykuł powstał dzięki dofinansowaniu ze środków Ministerstwa Sportu i Turystyki.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Rusza głosowanie na najlepszego i najpopularniejszego sportowca 2024 roku – tegoroczne #Guttmanny nadchodzą
- Seniorzy w artystycznym żywiole
- Wspólna lekcja wrażliwości. Premiera spektaklu „Brzydkie Kacząko”
- Jak muzyka pomaga przebodźcowanym dzieciom? Ciekawe wyniki badań z polskich przedszkoli
- Nawet 30 kilometrów do ginekologa? Nierówny dostęp do ginekologów w Polsce - jak miejsce zamieszkania łączy się z jakością życia Polek?
Dodaj komentarz