ParaSki4Europe. Początek wyboistej drogi
Na co dzień startują w lokalnych zawodach. Nie rywalizują na arenie międzynarodowej, nie planują jeszcze medali. Do Stronia Śląskiego i Dusznik-Zdroju przyjechali często w roli debiutantów. Niektórzy jeździli na nartach kilka lat, ale nigdy nie startowali. Inni dopiero zaczynają. Stoją na początku wyboistej drogi na igrzyska paraolimpijskie. Do zawodowego sportu mają jeszcze daleko. Podczas ParaSki4Europe (25 lutego – 1 marca) młodzi zawodnicy mieli niepowtarzalną okazję do spotkania swoich rówieśników z innych krajów.
Już dziś wiadomo, że niektórzy z nich nie postawią następnego kroku na drodze sportowej kariery.
- I bardzo dobrze. Wyczyn jest dla nielicznych. Każdemu jednak można pokazać, że uprawianie sportu niesie za sobą radość. Nie potrzebujesz rąk ani nóg, żeby być aktywnym i czerpać z tego satysfakcję. To po to tu przyjeżdżają młodzi zawodnicy – mówi Michael Knaus, wicemistrz paraolimpijski z Innsbrucku, który do Polski przyjechał jako szef misji austriackiej.
Z tym podejściem zgadza się Dariusz Rutkowski, nauczyciel WF, trener, wykładowca.
- Wyniki kiedyś może przyjdą, a może nie – mówi. – Jednak doświadczenia, przeżycia, wspomnienia, jakie zbierają młodzi zawodnicy na takich integracyjnych zawodach zimowych, są bezcenne. To coś wyjątkowego.
Szybkość i poczucie wolności
Dariusz Rutkowski na stok przywiózł swojego zawodnika, Damiana Ziółkowskiego.
- Podjechaliśmy pod bramki startowe i serce zaczęło szybciej bić. Poczułem zdenerwowanie – opowiada 18-letni Damian. – Potem zadziała adrenalina i już poszło. Tylko po zjeździe czułem, że bardzo bolą mnie nogi.
Damian Ziółkowski trenuje i startuje pod czujnym okiem Dariusza Rutkowskiego
ParaSki4Europe to jego pierwsze w życiu zawody. Na nartach jeździ dopiero od roku.
- Zaproponował mi to wuefista w ośrodku dla niewidomych, do którego chodzę – mówi. – Już wcześniej o tym myślałem, więc zdecydowałem się pojechać na obóz. Uczyłem się wszystkiego od podstaw, było ciężko, ale spodobało mi się.
Wielkich planów sportowych jeszcze nie robi. Czerpie radość z samego uprawiania narciarstwa. Zawody były dla niego okazją, by spotkać się z innymi i zakosztować atmosfery międzynarodowej rywalizacji. Na co dzień nie ma takiej okazji. Startuje w kategorii B1, od urodzenia nie widzi niemal wcale.
- Nie wiem, jak to będzie ze mną w sporcie profesjonalnym – podkreśla Damian. – W nartach podoba się mi się przede wszystkim szybkość i poczucie wolności, jaką mi dają. Jednak chciałbym jeszcze postartować w jakichś zawodach. Niby startowałem pierwszy raz i dojechałem do końca, ale czuję lekki niedosyt albo małą nadzieję, na lepszy wynik.
Ambicje przychodzą później
Damian Ziółkowski w slalomie gigancie zajął 8. miejsce, tracąc do zwycięzcy ponad 2 minuty. Odbywającego się następnego dnia slalomu nie ukończył.
- To nie były trasy dla początkujących, więc zejście z trasy slalomu to słuszna decyzja – tłumaczy Damiana jego trener i przewodnik, Dariusz Rutkowski.
Jego zdaniem, pojawienie się dużej liczby młodych zawodników na ParaSki4Europe niewiele mówi o przyszłości sportów zimowych i nie przekłada się na indywidualne kariery zawodników.
- Narciarz zjazdowy nie ma dużych szans na sukces – wyjaśnia. – Proces jego szkolenia jest długi i kosztowny. Potrzebne są sprzęt, wyjazdy, zgrupowania, zawody, na których może się sprawdzać. Na to brakuje pieniędzy, a jeszcze bardziej brakuje systemowych rozwiązań. Młodzi zawodnicy są i oni chcą uprawiać sporty zimowe. Niektórzy przyjechali tutaj i ja się bardzo cieszę, że taka szansa została młodzieży zaoferowana. Jednak o szansach na zastąpienie obecnej kadry mówiłbym bardzo ostrożnie. Za dużo przeszkód po drodze, za mało pieniędzy i współpracy.
Trenerzy młodych zawodników są zgodni, że brakuje systemowych rozwiązań, które pozwoliłyby na wyszukiwanie i rozwijanie talentów. W ich opinii, dla sukcesu sportowego trzeba się poświęcić, ciężko na niego pracować, a efekt końcowy zależy od wielu czynników. Nie wszyscy uprawiający sporty zimowe są na to gotowi. Trenerzy i opiekunowie młodych sportowców nie wywierają na nich presji. Stawiają na radość ze sportu. Ambicje przychodzą później.
ParaSki4Europe dla wielu młodych zawodników było jedną z niewielu okazji do poznania atmosfery zawodów sportowych
Trudna droga nie tylko w Polsce
Oliwer Roennelin, 16-letni niedowidzący narciarz, po cichu marzy jednak o paraolimpijskich medalach.
- Na narty poszedłem mając zaledwie kilka lat – opowiada. – Poszukiwaliśmy z tatą organizacji, która pomaga niewidomym zawodników. Nauczyłem się, jak zjeżdżać nie widząc trasy. Na początku to było tylko dla zabawy, ale później dołączyłem do klubu.
Poszukiwania klubu nie były łatwe. W Szwecji, podobnie jak w Polsce, brakuje zawodów, w których można się sprawdzać i budować formę.
- Szczerze mówiąc, udało mi się znaleźć jeden klub, który skupiał się na sporcie, a nie integracji czy rehabilitacji – przyznaje Oliwer.
O niełatwej drodze młodych Szwedów do sportu olimpijskiego mówi również tata Oliwera:
- Szukałem regularnego klubu narciarskiego, w którym można uprawiać sport paraolimpijski – zaznacza Andreas Roennelin. – Nie było to wcale takie proste. Od pierwszych kroków na nartach do trenowania w klubie minęło 10 lat. Najpierw to była po prostu zabawa, a teraz zobaczymy, co z tego będzie.
Młody Szwed Oliwer Roennelin marzy o paraolimpijskich medalach, ale droga do nich jest na razie daleka
Niczego nie wymuszać
Oliwer jest przekonany, że zrealizuje swoje plany.
- No chyba, że przeszkodzi mi brak śniegu – zastrzega.
Jednak Claes Israelsson, jego przewodnik, nie uważa, że młodzi zawodnicy muszą stawiać sobie wielkie cele.
- Trenujmy, startujmy, pracujmy nad wynikami, wydłużajmy dystans – podkreśla. – To jest to, co powinniśmy robić i spokojnie obserwujmy, dokąd nas to zaprowadzi. Pracujemy nad techniką, stawiamy sobie kolejne cele. Na razie tylko tyle i aż tyle.
Przewodnikiem Oliwera został rok temu. Jak się okazuje, także w Szwecji znalezienie przewodnika nie jest łatwe. Claes to przyjaciel rodziny i instruktor narciarski. Na prośbę Oliwera postanowił spróbować swoich sił w roli wsparcia osoby niewidomej. Startują przede wszystkim w lokalnych biegach. Wyjazd do Polski to dla nich pierwsza możliwość zagranicznego startu.
Kwestia wynagrodzenia przewodników narciarzy niewidomych również niewiele różni się od tej znanej z polskiego podwórka. Claes jest wolontariuszem. Za swoje zaangażowanie nie otrzymuje wynagrodzenia. Sam zawodnik opiera się zaś na sponsorach prywatnych. Tata Oliwera podporządkował życie narciarstwu syna. Z myślą o jego treningu planuje urlopy, w sport inwestuje swoje pieniądze. Przez wiele lat sam pełnił funkcję przewodnika.
- Tak, inwestuję i czas, i pieniądze, ale nie spodziewam się, że to się zwróci w postaci sportowych wyników – mówi Andreas Roennelin. – Najważniejsza jest w tym wszystkim zabawa, robienie czegoś dla siebie. Niczego nie chcę na synu wymuszać. On jest jeszcze uczniem, a nie sportowcem. I ja, i Claes wywieramy presję jedynie na wykonanie pracy, na wysiłek i jesteśmy dumni, że syn nad sobą pracuje.
Nie tylko własne osiągnięcia
Sebastian Garbowski ma dopiero 13 lat, ale swoją karierę sportową traktuje poważnie. Uprawia narciarstwo, zdobywa medale na własne nazwisko, ale jednocześnie udziela się jako przewodnik biegaczy narciarskich z dysfunkcją wzroku. Na ParaSki4Europe wspierał paraolimpijczyka Łukasza Kubicę. I robił to skutecznie. Za każdym razem stawali na podium.
- Podoba mi się rola przewodnika, to, że mogę pomóc osobom niedowidzącym – mówi Sebastian Garbowski, syn Piotra, paraolimpijczyka z Pjongczangu. – Nie ograniczam się tylko do mówienia, gdzie mają skręcać i co jest przed nimi. Czasami też motywuję, zachęcam do wysiłku.
Sebastian Garbowski ma dopiero 13 lat, ale prócz własnych sukcesów wspiera także, jako przewodnik, niedowidzącego Łukasza Kubicę
To właśnie jeżdżąc z tatą na zawody, obserwował pracę Jakuba Twardowskiego, przewodnika Piotra. Zaczął go naśladować i postanowił sprawdzić, czy sobie poradzi. Nie zapomina jednak o własnych celach. Za rok rozpocznie naukę w szkole sportowej w Zakopanem. Będzie tam trenował biathlon.
- Lubię być przewodnikiem, ale najpierw będę się nastawiał na własne zawody i medale – deklaruje Sebastian. – Będę o nie walczył. Od dziecka trenuję narciarstwo i chcę coś osiągnąć. Pomaganie innym jest miłe i będę to robił, ale moje własne osiągnięcia też są dla mnie ważne.
Realne szanse na karierę
- To, że został przewodnikiem niedowidzących narciarzy, może mu tylko pomóc w jego własnych startach. Pomoc innym, satysfakcja, jaka z tego płynie, zawsze z nim zostanie – mówi tata Sebastiana, który przekazuje synowi swoje doświadczenia. – On już dzisiaj strzela lepiej ode mnie. Nie mam wątpliwości, że mu się uda. Na razie zachęcam go jednak przede wszystkim do nauki. Reszta przyjdzie później.
Szelmowski uśmiech Sebastiana Garbowskiego, przewodnika Łukasza Kubicy (z prawej), syna Piotra (z lewej), paraolimpijczyka z Pjongczangu
Na młodego zawodnika liczy nie tylko tata.
- Obserwuję Sebastiana – mówi Łukasz Szeliga, prezes Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego. – Jest jeszcze bardzo młody, ale to wspaniałe, że ma taką pasję i chce pomagać innym. Kto wie, co z tego wyjdzie w przyszłości. Szanse na taką karierę są realne.
Łukasz Szeliga cieszy się, że na ParaSki4Europe przyjechało wielu młodych zawodników.
- Celem tych zawodów była integracja – tłumaczy. – Najbardziej mi zależało na debiutujących zawodnikach, i oni również tu przyjechali. Wystartowali zawodnicy z 15 reprezentacji. Mieli okazję spotkać się w europejskim gronie. Zawiązały się tu przyjaźnie, znajomości. Trenerzy i sportowcy wymienili swoje spostrzeżenia i doświadczenia. Mam nadzieję, że to wszystko z tymi młodymi ludźmi pozostanie.
Portal Niepelnosprawni.pl był patronem medialnym ParaSki4Europe – European Winter Para Sports Event Poland’2020
Komentarze
-
Z łezką w oku
03.03.2020, 22:25Z łezką w oku czytałam artykuł. Autorka w bardzo ciepły a zarazem obiektywny sposób nakreśliła z czym borykają się adepci sportu paraolimpijskiego. Dyscypliny zimowe są trudniejsze i droższe do uprawiania, szczególnie w fazach początkowych... Pozdrawiam i dziękuję, sportowa emerytkaodpowiedz na komentarz
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz