Wszyscy są przeciwko
Poznań 27.07.04
Droga Redakcjo!
Jesteście moją ostatnią deską ratunku. Można powiedzieć że jestem zdesperowana więc od razu przejdę
do rzeczy. Poznałam przez Internet chłopca. Rozmawiało się bardzo miło. Po pewnym czasie nasze
serca zaczęły mocniej bić i staliśmy się parą. Od tamtej pory minęły dwa lata. Dwa lata cudów,
miłosnych uniesień, ale także dwa lata męki i tragedii.
Od pierwszej rozmowy wiedziałam, że jest niepełnosprawny. Porusza się na wózku. Mieszkamy w miejscowościach oddalonych od siebie o 300 km. Nasze rodziny były sceptycznie nastawione w stosunku do naszego związku, ale myśleliśmy, że to minie. Ale było coraz gorzej i gorzej. Poznaliśmy ze sobą naszych rodziców, myśleliśmy, że taka "konfrontacja" coś pomoże, ale tak się nie stało. Nasze matki rozpętały prawdziwą wojnę. Moja potrafi wydzwaniać i wyzywać jego matkę od najgorszych. (Być może przez to mam taką opinię). Mi mówią wszyscy, że to on jest do niczego, jemu zaś odwrotnie. Wszyscy się sprzeciwiają. Naszemu związkowi, odradzają, dokuczają. Każda próba rozmowy, porozumienia się z nimi kończy się fiaskiem. Obie strony udają, że nie wiedzą o co chodzi, uznają, że ich zachowanie jest w porządku. Ale przecież dolewają oliwy do ognia. Chcą zniszczyć, zdeptać Nasze uczucie i chyba pomału możemy zacząć im gratulować. Nie mam ochoty spotykać się ze znajomymi, wujkami, ciotkami itd., bo każdy go krytykuje. Ale dlaczego? Gdyby chociaż mieli jakieś porządny, konkretny argument. Mówią tylko, że inni są lepsi od Niego. A wcale tak nie jest, tylko nie mają się do czego "przyczepić". Nie pije (nawet kawy), nie pali, nie zażywa narkotyków. Jest kulturalny, grzeczny, dobrze wychowany. Bardzo mnie kocha i chce dla Nas jak najlepiej. Bardzo dobrze się uczy, jest szalenie inteligentny, przystojny i mądry.
Wszyscy patrzą przez pryzmat wózka. Jakiś czas temu, gdy nikt nie wiedział, że jest moim chłopakiem, był duszą towarzystwa na rodzinnym przyjęciu. Wszyscy z nim rozmawiali, rozśmieszali się nawzajem. A teraz... ma wstęp wzbroniony do mojego domu. Dlaczego? Co mamy zrobić? Rzucić szkoły i odejść każdy ze swojego domu, spotykać się w połowie drogi i zamieszkać pod mostem? Chyba nie muszę mówić, że nie mielibyśmy za co wynająć mieszkania. Chciałabym by obie strony jakoś się dogadały, ale chyba proszę o cud. Jesteśmy pośmiewiskiem, ludźmi niegodnymi szacunku, niegodnymi czegokolwiek, przynajmniej jest tak w oczach naszych rodzin. Jesteśmy kontrolowani: na nic nam nie pozwalają, ciągle tylko straszą czasem pokrzyczą albo uderzą. Ograniczają wolność, traktują jak zbędne, nikomu niepotrzebne przedmioty. Obiecują złote góry pod warunkiem, że się rozstaniemy. Mam dość takiego życia. Co robić?
Do tego doszła dziewczyna jego brata. Jest tam traktowana co najmniej jak pani domu, choć zjawiła się tam 1,5 później niż ja. (Brat jest pełnosprawny). A ja? Cokolwiek zrobię lub nie jest źle. Rodzi się we mnie coraz większa frustracja i gniew. Coraz częściej wyładowujemy negatywne emocje na sobie nawzajem. Staramy się bowiem nie popaść w kolejny konflikt z naszymi rodzinami, bo wtedy nie moglibyśmy nawet listu do siebie napisać (teraz piszemy ale prawie każdy "ginie" w niewyjaśnionych okolicznościach, rozmowy telefoniczne są podsłuchiwane a spotkania kontrolowane). I to jest najgorsze, że zaczynamy obwiniać siebie nawzajem. Nie wolno nam się nawet chwycić za rękę. Staramy się przeciwstawiać różnym rzeczom, ale coraz bardziej się boimy. Ja jeszcze tutaj odważę się tupnąć nogą, ale on nie. Jeszcze go zamkną w pokoju, nakarmią chlebem z wodą i na co to komu?
Liczę na Waszą pomoc. Wiem, że nie ma nikogo lepszego od niego. Liczy się tylko on. Oboje czytamy Wasze pismo i pomogło nam zrozumieć wiele rzeczy. Mam nadzieję, że i teraz będziecie wiedzieli, jak nam pomóc. Błagam o choć dwa słowa na łamach "Integracji", myślę, że nie tylko my mamy podobne problemy.
Z góry dziękuję, pozdrawiam E
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz