Pokonać stres i lęk w zderzeniu z koronawirusem
Od kiedy na świecie pojawił się człowiek, zawsze towarzyszyły mu sytuacje wywołujące stres i lęk. Najsilniejsze były wtedy, gdy wywoływały je zjawiska nagłe, dotychczas nieznane, o niewiadomych przyczynach i groźnych skutkach. Siła ich rosła jeszcze bardziej, gdy dotyczyły większości obszarów zamieszkałych przez ludzi, wiązały się z możliwością utraty życia, brakiem odpowiednich środków do ich pokonania oraz szybkim tempem rozprzestrzeniania się. Szczególną siłę przybierał zawsze lęk i stres u osób podwyższonego ryzyka zachorowań, a więc ludzi starszych, niepełnosprawnych i chorych, zwłaszcza onkologicznie. Obecnie taką sytuacją powodującą silny lęk i stres jest pandemia wywołana koronawirusem.
Nie dysponujemy obecnie odpowiednim, skutecznym lekiem. Musimy więc nauczyć się żyć tak, aby chociaż odrobinę zmniejszyć napięcia wywołane tą nową, jakże trudną sytuacją, niosącą niepewność jutra. I nie tylko o nas samych musimy się zatroszczyć. Naszym zbiorowym obowiązkiem, a zarazem trudnym egzaminem z człowieczeństwa, jest zadbanie o wymienione już wcześniej osoby z grup podwyższonego ryzyka.
Nie myśl tylko o sobie
Oczywiście, podstawą jest stosowanie się do wszelkich zaleceń sanitarnych. Myślenie, że „mnie to nie dopadnie” to wróg numer jeden w obecnej sytuacji. Ja mogę być bardziej odporny na działanie wirusa, ale ja to też moi bliscy, których mogę „poczęstować” tym świństwem. Osoby bardziej odporne mogą w ramach solidarności pomóc tym bardziej zagrożonym.
Tak właśnie zachowuje się Szymek, który robi zakupy dla swoich znajomych, dostarcza je do ich mieszkań, właściwie pod ich drzwi. Podobnie postępuje wobec swoich podopiecznych mieszkających w domach pomocy, w których od lat jest wolontariuszem, a gdzie obecnie jest zakaz odwiedzin. Dla niego to nic szczególnego, bo i dla siebie musi kupić coś do jedzenia. Za to dla tych starszych osób to poczucie, że ktoś o nich pamięta, ale przede wszystkich możliwość uniknięcia miejsc skupiających duże grupy ludzi, z których każdy jest potencjalnym nosicielem wirusa.
Przy okazji przykładu Szymka trzeba też mocno podkreślić rolę wolontariatu oraz sąsiadów w takich trudnych sytuacjach, i to nie tylko dla ludzi samotnych. Musimy zakładać, że wirus może dopaść opiekunów osób wymagających stałej opieki. Już teraz rozejrzyjmy się dookoła siebie, czy są takie osoby i pomyślmy, jak im pomóc w razie konieczności.
„Dziękuję” nic nie kosztuje
Duże znaczenie dla zmniejszenia stresu i lęku w obecnej sytuacji ma fakt, że większość pracowników szpitali, domów pomocy, handlu, producentów żywności, narażając się na większe ryzyko zarażenia wirusem, spełnia swoją wspaniałą misję. Ludzie ci nie poszli na zwolnienia, tylko wiernie i dzielnie służą dobru wspólnemu.
To taki wspaniały wyraz miłości drugiego człowieka. Przecież oni też boją się o zdrowie swoje i swoich bliskich, a mimo to z pełną odpowiedzialnością, chociaż czasem z „duszą na ramieniu”, wypełniają właściwe sobie powołanie. Może warto w tych trudnych dniach powiedzieć im to nic niekosztujące zdanie: „jak dobrze, że jesteś, bo dzięki tobie mnie jest łatwiej być”.
Nie dodawaj od siebie
Jeśli natomiast nie potrafimy w tych trudnych chwilach zmniejszać lęku u innych, to chociaż go nie zwiększajmy. Mam tu na myśli protest przeciwko przekształceniu jednego ze szpitali w placówkę przeznaczoną leczeniu osób zakażonych wirusem. Co będzie, kiedy wszyscy zaprotestują? A jeśli protestujący lub ktoś z jego bliskich zachoruje?
Mam też na myśli matkę Marii, która nie reaguje na uwagi córki po ciężkiej chorobie nowotworowej, aby bez potrzeby nie chodziła do sklepu, kiedy w domu jest mnóstwo nagromadzonych zapasów. Uciążliwa chemioterapia i radioterapia, połączone z kilkumiesięczną walką o przeżycie do dziś pozostawiły lęk, który szybko ożywa w sytuacjach nawet najmniejszego zagrożenia dla zdrowia, a co dopiero mówić, kiedy tu nie chodzi o zwykłe przeziębienie, a o śmiercionośny wirus. Nawet najbardziej troskliwa matka do końca nie zrozumie, co pozostawia po sobie już wyleczona choroba, której nieustannie towarzyszył lęk przed śmiercią. Więc czasem może warto wykazać więcej jeśli nie empatii, to chociaż zrozumienia.
Nie stygmatyzuj!
I jeszcze wielka prośba do tych, w których otoczeniu już ktoś zaraził się tym wirusem. Nie stygmatyzujmy go!!! Jeśli nawet coś przeoczył, nie pomyślał, że jego zachowanie mogło zwiększyć ryzyko zachorowania jego i osób mu bliskich, to pochylmy się nad nim z życzliwością, a nie z nienawiścią, że naraził otoczenie na utrudnienia wynikające chociażby z konieczności kwarantanny albo możliwości zachorowania. Przecież taka osoba cierpi zarówno z powodu choroby, jak i dlatego, że w pewien sposób naraziła na cierpienie rodzinę, przyjaciół, sąsiadów, tych, z którymi spotykała się nie mając świadomości, że jest chora albo gdy jeszcze nie była izolowana.
Liczba osób zarażonych koronawirusem rośnie z godziny na godzinę. Rośnie więc też stres i lęk przed tym, czy my sami lub ktoś z naszego otoczenia będzie następnym w tym gronie. Dlatego też zróbmy wszystko, aby wspierać się nawzajem w tym trudnym okresie, bo tylko taka wzajemna ludzka solidarność pozwoli nam pokonać to zło, które nie wiadomo dlaczego, skąd przyszło i kogo dopadnie. Stać nas na to jako naród i jako pojedyncze jednostki. Trzymajmy się razem i walczmy wspólnymi siłami, aby to wszystko przetrwać i móc znów normalnie żyć – bez stresu i lęku przed koronawirusem.
Jan Arczewski – od dzieciństwa choruje na rdzeniowy zanik mięśni i porusza się na wózku. W Domu Pomocy Społecznej Kalina w Lublinie, w którym od 33 lat mieszka i pracuje jako psycholog, stworzył Telefon Zaufania dla Niepełnosprawnych (81 747 98 21). Odbył tysiące rozmów. Problemy, z którymi zwracają się do niego ludzie, dotyczą wszystkich sfer życia, nie tylko psychologicznej czy egzystencjalnej. Jest finalistą Konkursu „Człowiek bez barier 2004” i pierwszym laureatem Nagrody Prezydenta RP „Dla Dobra Wspólnego” (2016). W 2017 r. znalazł się w Liście Mocy, publikacji wydanej przez Integrację, z sylwetkami 100 najbardziej wpływowych Polek i Polaków z niepełnosprawnością, i w tym samym roku otrzymał Nagrodę TOTUS Fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia.
Komentarze
-
Wycieczkowicze
18.03.2020, 10:13Zgadzam się po części z Panem, ale w głowę zachodzę co kieruje ludźmi, którzy w obliczu epidemii pojechali sobie na wakacje, festiwale i przywlekli to dziadostwo do Polski. Brat mojego szwagra tydzień temu wrócił z Tajlandii, z wycieczki. Pojechał mimo próśb rodziny żeby to odwołał. Nie, bo mu biuro podróży nie odda kasy. Nie stygmatyzuje go, wszyscy w rodzinie orzekliśmy, że jest po prostu głupi i nieodpowiedzialny. W rodzinie można mówić prawdę prosto w oczy. I to właśnie przez takich ludzi mamy pandemię. Uważam, że ściaganie TERAZ rodaków do kraju samolotami to poważny błąd. Wszyscy wiedzieli co się dzieje na świecie od stycznia. Naprawdę musieli jechać na Dominikanę czy w Alpy? Trzeba kategorycznie zamknąć granice, ale porządnie! Nie wpuszczać nikogo przynajmniej przez 2 tygodnie! Ludzie są dorośli. Skoro w obliczu pandemii pojechali na wakacje to niech teraz tam siedzą.odpowiedz na komentarz
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz