Dominika Kasińska. Wyróżniona w Konkursie „Człowiek bez barier 2020”
„W programie „Down the road. Zespół w trasie” pokazałam, że my, osoby z zespołem Downa, też coś potrafimy zrobić. Chcieliśmy pokazać, że my też potrzebujemy zainteresowania i miłości” – mówi Dominika Kasińska, wyróżniona w Konkursie „Człowiek bez barier 2020”.
Piękna, zadbana, elegancko ubrana, uśmiechnięta i pełna energii do działania. Taka jest Dominika Kasińska. Teraz ma powody, by uśmiechać się szerzej. Właśnie dostała wymarzoną pracę. Czekała na nią siedem lat.
- Ja zawsze chciałam pracować i mieć pieniądze na swoje utrzymanie – podkreśla. – Długo mi się nie udawało. Brałam udział w stażach, ale niestety pracodawcy nie przedłużali ze mną umów. Teraz pracuję w niepublicznej szkole podstawowej jako asystent nauczyciela. Pomagam tam dzieciom z orzeczeniami.
Nie wszystko jest idealnie. Na dojazdy do pracy musi przeznaczyć prawie trzy godziny dziennie, ale dla niej i jej rodziców ta przeszkoda jest do pokonania. O stan zdrowia i jakość życia Dominiki walczą już 27 lat.
Walka z systemem
- Urodziłam Dominikę, gdy miałam 23 lata – mówi mama Dominiki, Anna. – Nie miałam żadnych sygnałów, że coś się dzieje. Wszystko przebiegało prawidłowo. O zespole Downa dowiedziałam się już po porodzie. Do dzisiaj to pamiętam, bo takich słów nie można zapomnieć. Powiedzieli, że moje dziecko ma zespół Downa, ale żebym się nie przejmowała, bo te dzieci długo nie żyją i są tanie w utrzymaniu. Nie wymagają żadnego zachodu...
Z tamtego okresu Anna pamięta uciążliwe dostarczanie pokarmu dla córki, którego nikt jej nie podał. Pamięta też wszechobecne współczucie i towarzyszącą mu atmosferę sensacji.
- Doprowadzało mnie do łez, ale wbrew wszystkiemu moje dziecko okazało się bardzo grzeczną, ładną, uśmiechniętą i mądrą dziewczynką – podkreśla.
Rodzice Dominiki wkroczyli na długą drogę walki z systemem. Anna bywała lekceważona, nazywana nadopiekuńczą matką, tą z przerostem ambicji, która przesadza i niepotrzebnie próbuje zmienić coś, czego zmienić się nie da. Rodzice jeździli z córką do logopedy, ortodonty, okulisty i wszelkich specjalistów w dużych ośrodkach medycznych. Wszystkie koszty pokrywali z własnej kieszeni.
„Bywało, że śmiali się ze mnie”
Dominika szybko zrozumiała wagę tych działań. Z entuzjazmem uczyła się odpowiednio chodzić i mówić, skończyła kurs wizażu i stylizacji. Zdobyła policealnie tytuł technika opiekuna. Pracowała nad sobą w szkole i poza nią.
- 20 lat temu, jako osoba niepełnosprawna nie była w szkołach publicznych mile widziana – wspomina Anna. – Była wręcz obciążeniem, nie było dostosowań i często, by sprostać stawianym wymaganiom, musiała korzystać z prywatnych korepetycji i terapii.
Te wysiłki nie zawsze przynosiły rezultat. Dominika musiała zaakceptować poczucie odrzucenia.
- Bywało, że śmiali się ze mnie – przyznaje. – Mówili, że chodzę jak małpa, że mówię niewyraźnie. Kiedyś nie chcieli mnie wpuścić do kina mówiąc, że film jest dla dorosłych, a innym razem obsłużyć w sklepie. Ekspedientka nie chciała mi sprzedać butów na obcasie, dopóki nie przyjdę z mamą, a przecież byłam już dorosła. To wszystko było dla mnie przykre i smutne. Czułam przez to, że jestem inna.
Krok po kroku pokonywali każdy problem. Dominika spędzała z mamą dużo czasu na nauce. Rozmawiały o wszystkim. Gdy Dominika nie mogła liczyć na akceptację w szkole, Anna zapraszała koleżanki i kolegów córki do domu.
- Czasami wracałam z pracy, a tu kilkanaście par obuwia przed drzwiami, bo znaczna część klasy oraz dzieci z sąsiedztwa była u Dominiki – wspomina Anna. – Chyba czuli się u nas dobrze.
Specjalny sposób na przykre chwile
Lista codziennych obowiązków Dominiki była długa. Nie było wiele miejsca na czas wolny.
- Ale ja się nie buntowałam – podkreśla. – Chyba nawet nie wiedziałam, że można inaczej. Lubiłam ćwiczyć, pracować nad sobą. Nie przeszkadzało mi, że po lekcjach muszę jeszcze gdzieś jechać, robić zęby czy coś. Rozumiałam to. Ufałam rodzicom. Wiedziałam, że tego potrzebuję, by móc chodzić, mówić, normalnie żyć.
Jej mama zapamiętała to inaczej.
- Były też chwile zwątpienia i słabości – przyznaje. – Czasem ogarniała nas niemoc. Mieliśmy na to specjalny sposób. Te przykre chwilami wyjazdy staraliśmy się zakończyć miłym wydarzeniem. Chodziliśmy na karuzelę, do kina, na lody albo kupowaliśmy coś specjalnego i miłego dla Dominiki. Tak spełnialiśmy jej małe marzenia.
Dominika miała też dodatkową motywację do działania. Gdy urodził się jej brat, jako starsza siostra starała się być dla niego wzorem. A z czasem to Tomasz stał się jednym z jej autorytetów.
Aktywna na każdym polu
Proces eliminowania kolejnych przeszkód nadal trwa. Jeszcze nie mogą osiąść na laurach. Stale pojawia się coś, czym muszą się zająć.
- A to, że zaćma, że noga krótsza, a to, że skolioza, która grozi wózkiem, a to alergia, a to tarczyca albo wypadanie włosów, a to wada serca – wymienia Anna. – Ledwo się z czymś uporamy, już pojawia się następna sprawa.
Mimo to Dominika pozostaje aktywna na każdym polu.
- Uprawiam sport, pływam, jeżdżę na nartach, na rowerze, na rolkach – mówi. – Ćwiczę fitness, chodzę na siłownię, chodzę po górach. W wolnych chwilach precyzyjnie dekoruję świeczniki kryształkami. To moje autorskie i odprężające mnie zajęcie. Udzielam się też społecznie, jestem wolontariuszem w kilku fundacjach i stowarzyszeniach oraz pomysłodawczynią i ambasadorką programu „Szczyrk Bez Barier – Piętro Wyżej”, w którym chodzę po górach z osobami z niepełnosprawnością. Propaguję też transplantologię ratującą życie w projekcie „Ostatni Dar”.
Dominika dobrze się czuje także na scenie. Regularnie tańczy w zespole regionalnym.
- Uwielbiam tańczyć i śpiewać, grać, występować, stawać na scenie. Te występy to spełnienie marzeń – podkreśla.
„Uwierzyłam w siebie”
Marzenia spełniała również w programie „Down the road. Zespół w trasie”. Nie od razu chętnie przyjęła propozycję producentów. Bała się, że kolejny raz wystawi się na krytykę. Jednak program przyniósł pozytywne zmiany.
- Przeżyłam wiele przygód, wykonałam wiele zadań, stawiłam czoło wyzwaniom – mówi. – Przełamałam swój lęk i strach. Podobał mi się rajd samochodowy i lot helikopterem. Poznałam przyjaciół. Bawiliśmy się tak dobrze, że po prostu zapomnieliśmy o kamerach. Dzięki programowi stałam się odważniejsza, bardziej otwarta, silniejsza. Uwierzyłam w siebie.
Dominika odważniej prowadzi teraz swoje profile na Instagramie i Facebooku, a także kanał na YouTube.
- Miała też kilka wystąpień na konferencjach. Głos Dominiki dotarł do Senatu RP, gdzie podczas wystąpienia mówiła o problemach i potrzebach oraz braku systemowych rozwiązań i lęku o przyszłość dorosłych osób z niepełnosprawnościami. Telewizja nagrała również program „Spotkajmy się” Anny Dymnej z Dominiką, co było bardzo znaczącym wydarzeniem w jej życiu – wylicza mama.
Mnóstwo miłości
Na swoim profilach Dominika opowiada o życiu, pokazuje swoje projekty kreatywne i realizuje plan, by głos osób z zespołem Downa brzmiał donośnie i był słyszany przez ludzi pełnosprawnych.
- To jest mój cel – mówi Dominika. – W programie pokazałam, że my, osoby z zespołem Downa, też coś potrafimy zrobić. Chcieliśmy pokazać, że my też potrzebujemy zainteresowania i miłości. Robię to także teraz.
Myśląc o swojej przyszłości, widzi siebie otoczoną rodziną i przyjaciółmi.
- O tym marzę – podkreśla. – Chcę, by ktoś był obok. Nie chcę być samotna. Chcę mieć rodzinę. Dać dzieciom miłość, bo ona jest najważniejsza. Chcę być zdrowa, potrzebna i szczęśliwa. Nadal zamierzam pracować, działać, dawać nadzieję i pomagać innym – deklaruje, chociaż sama również potrzebuje wsparcia.
Anna już jest szczęśliwa.
- Dostaję od Dominiki mnóstwo miłości – podkreśla. – Mam poczucie spełnienia i dziękuję losowi, że dostałam taki dar.
Laureaci 18. edycji Konkursu „Człowiek bez barier 2020”
Zwycięzca
Nagroda Specjalna
Wyróżnieni
Nagroda Publiczności
Osobowość Internetowa
Patronat honorowy
Małżonka Prezydenta RP
Agata Kornhauser-Duda
Partner instytucjonalny
Konkurs współfinansowany ze środków PFRON
Partnerzy główni
Partnerzy
Patronat medialny
Organizator
Komentarze
brak komentarzy
Dodaj komentarz