Turyn 2006: sukces bez pieniędzy
25 dni na wodzie , 80 dni na śniegu, 9000 bramek i 30 tysięcy kilometrów tylko za 5%...
Na zdjęciu: Andrzej Szczęsny na trasie GS
Na zdjęciu: Andrzej Szczęsny przed startem
Na zdjęciu: Skli team, La Molina
W sezonie poprzedzającym Zimowe Igrzyska Parolimpijskie w Turynie polska czteroosobowa reprezentacja narciarzy zjazdowców musiała wykonać gigantyczną pracę, jeśli chodzi o przygotowania. Prace rozpoczęły się wiosną indywidualnymi treningami ogólnorozwojowymi kształtującymi u zawodników siłę, wytrzymałość, szybkość, skoczność, koordynację i inne parametry niezbędne do podjęcia ćwiczeń specjalistycznych. Zajęcia w siłowni i jazda na rowerze zdominowały maj i czerwiec 2005 r. W lipcu i sierpniu przyszedł czas na obozy z programem narciarstwa wodnego - łącznie zajęły 25 dni. Od września rozpoczęły się starty w zawodach. 80 dni na śniegu, 9000 przejechanych treningowo bramek, starty w ośmiu Pucharach Europy, Świata i Mistrzostwach Polski to bilans 6 miesięcznej pracy wykonanej bezpośrednio przed Igrzyskami. Trzeba dodać do niego ponad 20 dni spędzonych na dojazdach mikrobusem i 30 tys. kilometrów przejechanych nim na drogach Europy.
Na zdjęciu: Wioska olimpijaska w Sestriere
Na zdjęciu: Bogdan Mirski
Na zdjęciu: Bogdan Mirski
Na zdjęciu: Andrzej Szczęsny
Na zdjęciu: Andrzej Szczęsny
Na zdjęciu: Jarosław Rola
Aby wykonać tę pracę trzeba w było wielkiej pracowitości, wytrwałości, wiary w powodzenie i nieprzejmowania się ryzykiem urazów - najwyższym spośród wszystkich dyscyplin sportu niepełnosprawnych. Niezbędny był także optymizm, ponieważ po raz pierwszy Igrzyska Zimowe miały być przeprowadzone wg nowego regulaminu redukującego ilość medali możliwych do zdobycia do jednego kompletu w trzech tylko grupach narciarzy niewidomych, siedzących i stojących. Kiedy wzięło się pod uwagę owe zmiany i niezwykle wysoki poziom sportowy zawodników z krajów alpejskich, USA i Japonii – można było określić paraolimpijskie cele sportowe - miejsca od piętnastego do dwudziestego. Jeszcze na Igrzyskach w Salt Lake City byłyby to miejsca odpowiadające punktowanej pierwszej ósemce zawodników, ale z takim sposobem kalkulacji należało się definitywnie rozstać.
Na zdjęciu: Jarosław Rola
Na zdjęciu: Jarosław Rola na mecie
Na zdjęciu: Jarosław Rola
Na zdjęciu: Jarosław Rola
Na zdjęciu: Andrzej Szczęsny
Na zdjęciu: Romuald Schmidt, szef wyszkolenia paraolimpijskiej
reprezentacji narciarzy alpejczyków
Na zdjęciu: reprezentacja po uroczystm przywitaniu w Sestriere
ze zniczem olimpijskim
Z jesienią przyszła pierwsza zła wiadomość – Łukasz Szeliga – najbardziej doświadczony z zespołu, uczestnik dwóch paraolimpiad – uległ kontuzji stawu barkowego w czasie treningu rowerowego. Opóźniło to jego wyjście na śnieg. Kiedy 4 marca 2006 ekipa znalazła się w komplecie w wiosce olimpijskiej w Sestriere wydawało się, że już nic nieprzewidzianego się nie stanie. Niestety po czterech dniach, w czasie treningu slalomu, najwyżej notowany w tegorocznych narciarskich rankingach Andrzej Szczęsny złamał nogę – swą jedyną nogę. Zadziałał złośliwy pech – warunki do treningu były idealne, zawodnik popełnił typowy błąd, narta centralnie uderzyła w uchylną tyczkę. Tym razem zabrakło milimetra, aby się po niej bezpiecznie zsunęła. Andrzej w swoim zawodniczym życiu przejechał bez problemu dziesiątki tysięcy tyczek... Ból, lot śmigłowcem do renomowanej kliniki w Turynie, wieczorna operacja przeprowadzona nowoczesną metodą, smutek i żal Andrzeja oraz jego kolegów. Do ostatniego dnia paraolimpady wydawało się, że drużyna sportowo się już nie spełni. Wyniki w Gigancie były dalekie od przewidywanych. Ale przyszła niedziela 19 marca i start Jarosława Roli w Slalomie. Jarek jeździe na mono-ski w pozycji siedzącej, uprawia narciarstwo od 6 lat. W gronie konkurentów to krótki staż. Po pierwszym przejeździe Jarek ulokował się na 9 miejscu – często zdarza się , że niespodziewanie ktoś spoza czołówki ma więcej szczęścia, zwykle weryfikuje je drugi przejazd. Jednak Jarek w drugim przejeździe udowodnił, że to nie przypadek uplasował go przed trzydziestoma zawodnikami. Ostatecznie zajął 10 miejsce zarezerwowane od lat w sporcie niepełnosprawnych dla Austriaków, Francuzów, Szwajcarów.
Na zdjęciu: Andrzej Szczęsny po operacji
Na zdjęciu: Andrzej Szczęsny, już chodzi!
Foto: Jarosław Rola
Igrzyska w Turynie przeszły do historii. Polska reprezentacja dzięki dwóm złotym medalom zdobytym przez rewelacyjną biegaczkę Kasię Rogowiec uplasowała się na 10 miejscu pośród 41 startujących nacji. A dodać trzeba, że Polacy startowali tylko w trzech dyscyplinach – narciarstwie biegowym, biathlonie i narciarstwie alpejskim. Nie wykorzystaliśmy możliwości startu w hokeju na lodzie i curlingu - brakuje pieniędzy.
Na zdjęciu: cała reprezentacja alpejczyków, wręczenie
nominacji
Gdyby pokusić się o porównanie efektywności kwot z budżetu zainwestowanych w sport pełnosprawnych ze sportem adaptowanym, wyszedłby godny krytycznych analiz wynik. Otóż nasze państwo zainwestowało w ciągu czterech lat w przygotowania do Olimpiady w Turynie 30 mln. zł (tyle co inne kraje w jedną tylko dyscyplinę!), zaś nasi paraolimpijczycy zadowolić się musieli trochę ponad pięcioma procentami tej kwoty!
Autor tekstu i zdjęć: Romuald Schmidt, Szef wyszkolenia paraolimpijskiej reprezentacji narciarzy alpejczyków
Komentarze
brak komentarzy
Dodaj komentarz