Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

„Matka autystyka to niewolnik. Uciekłam do psychiatryka”. Wstrząsające wyznanie Czytelniczki

17.04.2017
Autor: A., fot. jorn straten/Freeimages.com
Sylwetka biegnącego człowieka jako oznaczenie wyjścia ewakuacyjnego

Wstrząsający komentarz pod artykułem „Gdzie w autyzmie jestem ja, rodzic?” napisała Czytelniczka naszego portalu. Dramatyzm tego wpisu, ale i zastosowane wyjście z trudnej sytuacji sprawiają, że jest to ważny głos w dyskusji nad systemem wsparcia rodzin, a raczej samotnych rodziców wychowujących dziecko z niepełnosprawnością.

„Matka autystyka to niewolnik i koniec. Nie ma dyskusji – napisała Czytelniczka, która podpisała się literą A. – Stan hibernacji doprowadził mnie do wycia i ucieczki. Tak, ucieczki. Uciekłam do psychiatryka na miesiąc, aby odpocząć od dziecka. To było jedyne wyjście, aby opiekę przejął tatuś (no oczywiście, że zwiał kilka lat wcześniej). Po miesiącu wróciłam.”

Czytelniczka przyznaje, że pomogła jej... praca. Wprawdzie finansowo nie wychodzi na tym najlepiej, ale czuje się o wiele lepiej psychicznie.

„Hibernuję się nadal, ale udaje mi się na razie pracować kilka godzin dziennie – podkreśla Czytelniczka. – Jestem szczęściarą. Gdyby nie praca, uciekłabym znowu (tym razem na prawdziwe wakacje) – po roku trwania na posterunku każdemu należy się urlop. I tak. Jest we mnie mnóstwo gniewu, żalu i bezsilności. Za pracę dostaję tyle, co na opiekuńczym + świadczeniu rodzinnym. Wyszło na zero finansowo. Ale psychicznie jestem na plusie.”


Jak Twoim zdaniem Państwo powinno wspierać samotnych rodziców wychowujących dziecko z niepełnosprawnością? Czy system wsparcia powinien obowiązkowo obejmować tzw. opiekę wytchnieniową? Czy system powinien pomagać rodzicom podjąć pracę? Napisz nam swoją opinię w komentarzu pod artykułem.

Komentarz

  • Do grobowej deski
    Krycha
    19.04.2017, 02:14
    Jeśli matka autystyka to niewolnik, to samotna matka dziecka z porażeniem mózgowym (bez względu na jego wiek) to MEGA-NIEWOLNIK. Ja w tej niewoli jestem 30 lat i nie mogę liczyć na wsparcie rodziny, bo jej zwyczajnie nie mam. Matka autystyka pisze, że jest szczęściarą, bo może pracować, a nawet udało się jej uciec na miesiąc do szpitala. Od dziecka z czterokończynowym porażeniem nie można uciec ani do pracy, ani do szpitala. Dziecko z MPD wymaga nie tylko dwudziestoczterogodzinnej, nieustannej pomocy przy wszystkich czynnościach życiowych, ale także towarzystwa, które zapewnia mu wyłącznie matka. Oboje są skazani na własną kompanię i zamknięci w czterech ścianach. Rodzicielka dorosłego dziecka z MPD nie może pozwolić sobie na „psychiczne dołki” oraz „wycie” o których wspomina matka autystyka. Matczyne huśtawki nastroju bardzo szybko udzielają się - wyczulonej na tego typu zmiany – latorośli i powodują negatywne emocje. Emocje nasilają spastyczność, która w efekcie końcowym jest bolesna i pogłębia niesprawność. Ja muszę być pogodna i w dobrym nastroju. Chciałabym być taką szczęściarą jak matka autystyka, która znalazła dla swojego dziecka opiekę na parę godzin dziennie. Ja taką szczęściarą być nie mogę. W moim mieście nie istnieją jakiekolwiek specjalistyczne placówki, w których młode osoby o dużej niesprawności ruchowej mogłyby otrzymać godziwą opiekę, choćby na kilka godzin. Natomiast jest kilka placówek dla młodzieży z umiarkowaną, znaczną i głęboką niepełnosprawnością intelektualną, a także szkoła z klasami dla autystyków. Domowej opieki nad moim dzieckiem, nie chcą podejmować się nawet wykwalifikowane pielęgniarki wystraszone trudem pielęgnacji. System powinien wspierać takie dwuosobowe rodziny jak moja, ale tego nie robi.

Dodaj odpowiedź na komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin
Prawy panel

Wspierają nas