Praca czeka. Chętni też. W czym więc problem?
Mamy rynek pracownika! – ogłaszają ekonomiści i specjaliści rynku pracy. Czy jednak jest to także rynek pracownika z niepełnosprawnością? Również tego z niepełnosprawnością psychiczną lub intelektualną? Nad tym, jak wykorzystać dobrą passę na rynku pracy zastanawiali się podczas posiedzenia sejmowej podkomisji stałej ds. osób niepełnosprawnych przedstawiciele rządu, PFRON, organizacji społecznych i zakładów pracy chronionej.
Przez lata poziom aktywności zawodowej osób z niepełnosprawnością oscylował wokół 20-25 proc. Powszechnie uważało się, że z otwartymi ramionami witano pracowników z orzeczeniem tylko w dwóch branżach: sprzątaniu i ochronie. Dziś na brak chętnych do pracy skarżą się nawet jednostki administracji publicznej. Co to oznacza dla rynku pracy i samych osób z niepełnosprawnością?
Optymistyczne liczby
- Sytuacja osób z niepełnosprawnością uległa radykalnej poprawie – wskazał podczas posiedzenia, 6 lutego 2018 r., Mirosław Przewoźnik, dyrektor Biura Pełnomocnika Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych. – W 2015 roku współczynnik aktywności zawodowej wynosił 25,9 proc., a w drugim kwartale zeszłego było już 29,6 procent. Tym samym nastąpił spadek bezrobocia z 13 proc. w 2015 r. do 8 proc. w trzecim kwartale zeszłego roku.
Dyrektor Przewoźnik wskazał, że według szacunków BON w 2020 roku bezrobocie wśród osób z niepełnosprawnością może spaść do 6,4 procent, co przełoży się na większe wydatki PFRON na dofinansowanie miejsc pracy. Przyczynę tego stanu rzeczy Biuro Pełnomocnika upatruje m.in. w poprawie wykształcenia osób z niepełnosprawnością.
- W roku 2008 osób niepełnosprawnych w wieku produkcyjnym z wykształceniem gimnazjalnym i niższym było 27,6 proc.; dziś to zaledwie 11 proc. Rośnie za to liczba osób z wykształceniem wyższym – wskazał Mirosław Przewoźnik, podkreślając, że w bezpośredni sposób wpływa to na szanse na znalezienie zatrudnienia. – Wskaźnik zatrudnienia u osób z niepełnosprawnością z wyższym wykształceniem wynosi obecnie 54 proc., a z gimnazjalnym i niższym – 11 proc.
Dotrzeć do pracodawcy
Jednak nie wszystkie osoby z niepełnosprawnością mogą i muszą ubiegać się o tytuł magistra czy inżyniera. Dotyczy to m.in. osób z niepełnosprawnością intelektualną, dla których rozwiązaniem są niedawne zmiany w szkolnictwie zawodowym.
- Mamy nadzieję, że wprowadzenie nowych zawodów pomocniczych w ustawie o systemie oświaty umożliwi, szczególnie osobom z lekkim i umiarkowanym stopniem niepełnosprawności intelektualnej, dotarcie do pracodawców – powiedział dyrektor Przewoźnik.
Przy okazji poinformował o przygotowanym przez rząd ułatwieniu dla pracodawców osób z niepełnosprawnością.
- Często osoby prowadzące działalność gospodarczą w tym samym momencie występowały o refundację składek i płaciły je do ZUS, co było do tej pory karalne, gdyż przepisy zakładały, że wystąpienie o refundację składek musi nastąpić kilka dni po ich wpłaceniu – zaznaczył. – Teraz będzie można to zrobić tego samego dnia, więc ok. 1000 osób prowadzących działalność gospodarczą może być spokojnych – podkreślił.
fot. archiwum Integracji
Brakuje ZAZ, ŚDS i WTZ
Podczas swojego wystąpienia Mirosław Przewoźnik podał kilka danych statystycznych, które mogą obrazować, jak w rzeczywistości wygląda sytuacja pracowników z niepełnosprawnością. Jak się okazuje aż 87 proc. pracowników z niepełnosprawnością to pracownicy najemni. Samozatrudnionych i przedsiębiorców jest zaledwie 12 proc.
W statystykach widać wyraźnie kontynuację trendu przechodzenia firm z rynku chronionego na tzw. otwarty. Na tym drugim pracowało w zeszłym roku (według danych dotyczących dofinansowań z PFRON, które wyniosły w 2017 roku 3 mld 150 mln zł) ponad 138 tys. osób, a na chronionym ok. 127 tys. Spadła również liczba samych zakładów pracy chronionej – z 2146 w 2008 r. do 1092 w 2017.
Brakuje za to oferty dla osób z najpoważniejszymi niepełnosprawnościami – w całym kraju jest zaledwie 106 zakładów aktywności zawodowej, które dodatkowo są nierównomiernie rozmieszczone na terytorium Polski. W województwie podkarpackim jest ich 13, a w wielu pozostałych województwach średnio 4-6.
Brakuje też środowiskowych domów samopomocy (nie ma ich aż w 42 powiatach) oraz WTZ (tych brakuje w 20 powiatach). Zdaniem Mirosława Przewoźnika, jest to poważna bariera, jeśli chodzi o aktywność zawodową osób ze znacznym i umiarkowanym stopniem niepełnosprawności.
Sektor publiczny: kto kogo nie chce
W zatrudnianiu osób z niepełnosprawnością wyraźnie góruje sektor prywatny, gdzie zatrudnionych jest 3/4 wszystkich pracowników z orzeczeniem o niepełnosprawności. Sektor publiczny zatrudnia zaledwie ok. 24 procent z nich.
- Udział osób z niepełnosprawnością wśród ogółu zatrudnionych w korpusie służby cywilnej wynosił w 2016 roku 4 proc. – poinformował Krzysztof Czechowski, dyrektor Departamentu Promocji i Informacji PFRON. – W ministerstwach było to 2 proc., w urzędach centralnych 2,3 proc., a w wojewódzkiej administracji zespolonej 4,2 proc.
Przedstawiciel PFRON podał, że największym publicznym pracodawcą osób z niepełnosprawnością, w przeliczeniu na etaty, jest ZUS – w sumie zajmowały one 1593,72 etaty. We wszystkich ministerstwach łącznie było to tylko 336,78 etatów.
Krzysztof Czechowski wskazał, że zatrudnianie osób z niepełnosprawnością w sektorze publicznym to jeden z głównych celów, jakie postawił sobie PFRON. W tym celu podpisano wiele umów dotyczących współpracy, m.in. z ZUS, Pocztą Polską, Polskimi Portami Lotniczymi czy szeregiem uczelni państwowych. Jak się okazuje, nie zawsze jednak na etat w państwowej instytucji znajdują się chętni.
- Spotkaliśmy się z tym, że osoby z niepełnosprawnością nie podejmują pracy w administracji publicznej ze względu na niski poziom wynagrodzenia – wskazał rzecznik prasowy PFRON.
fot. sxc.hu
Bariera strachu
Tu dochodzimy do paradoksu, który zauważają wszyscy zajmujący się rynkiem pracy osób z niepełnosprawnością – z jednej strony brak rąk do pracy, z drugiej wciąż bardzo niski poziom aktywności zawodowej osób z niepełnosprawnością. Wynika to m.in. z obaw samych potencjalnych pracowników, ale też ich rodzin, lęku przed tzw. pułapką rentową czy problemów z dotarciem pracodawców do szukających pracy (i vice versa). Jako sojusznika PFRON w walce z tymi zjawiskami Krzysztof Czechowski wskazał m.in. organizacje pozarządowe. Jedną z organizacji, o których mówił, jest Integracja, która od kilkunastu lat pomaga znaleźć pracę osobom z niepełnosprawnością, a pracodawcom dobrych pracowników – ostatnio poprzez serwis Sprawniwpracy.pl.
- Badania, które wykonaliśmy w zakresie jakości działań organizacji pozarządowych względem osób niepełnosprawnych wykazały, że zatrudnienie osoby niepełnosprawnej za pośrednictwem organizacji pozarządowej to często lepsze miejsce pracy i trwalsze zatrudnienie. Poza tym ona sama i jej otoczenie może liczyć na wsparcie i edukację ze strony organizacji pozarządowej – opowiadał przedstawiciel PFRON. – Zatrudnienie uzyskane dzięki NGO to już nie jest tzw. zatrudnienie projektowe, z którym kiedyś mieliśmy do czynienia. Polegało ono na tym, że osoba niepełnosprawna była zatrudniona na czas trwania projektu, a wraz z jego końcem, a dokładnie końcem dofinansowania, taka osoba traciła pracę.
Właśnie strach przed takim rodzajem zatrudnienia był poważną barierą, zwłaszcza dla rodzin osób z niepełnosprawnością intelektualną.
- Badania wykazały nam też, że często rodzina, obawiając się, czy dana osoba niepełnosprawna utrzyma się na rynku pracy, była swego rodzaju hamulcem. To jest kwestia pracy z rodziną, ale też stabilności zatrudnienia – powiedział Krzysztof Czechowski. – Rodzina boi się, że gdy osoba niepełnosprawna pójdzie do pracy, to pracodawca zwolni ją po okresie próbnym, a ona utraci świadczenie.
Praca zamiast rent i świadczeń
W podobnym tonie wypowiadał się także Aleksander Waszkielewicz, prezes Fundacji Instytut Rozwoju Regionalnego (FIRR).
- Można stworzyć tzw. usługi przejścia – podkreślił. – Osoby, które kończą edukację na poziomie średnim, mogłyby otrzymać wsparcie w formie zatrudnienia wspomaganego, np. trenera pracy. Przy obecnym „głodzie pracownika” te osoby znalazłyby zatrudnienie. Nie musimy ściągać pracowników z zagranicy, skoro mamy ich tutaj. Druga rzecz, że mamy też wybór, czy płacić im renty, a ich rodzicom świadczenia, czy ułatwić im wszystkim aktywność zawodową.
Inną barierą, którą wskazał przedstawiciel FIRR, jest ubezwłasnowolnienie, które zamyka drogę do legalnego podjęcia pracy. Tu warto podkreślić, że według raportu Mental Health Europe ok. 1/3 wszystkich osób ubezwłasnowolnionych w Europie to Polacy.
Podczas dyskusji na ten temat padł ze strony właściciela jednego z zakładów pracy chronionej pomysł wprowadzenia rocznego okresu ochronnego dla osoby, która podjęła pracę. Polegałby na tym, że przez rok od podjęcia przez nią pracy nie można byłoby jej odebrać renty.
Algorytmy w miejsce potrzeb
Osobna sprawa to problemy chronionego rynku pracy. Temat ten od wielu lat wywołuje skrajne emocje. Z jednej strony wskazuje się, że to właśnie tam pracę mogą znaleźć osoby najsłabiej funkcjonujące. Z drugiej nie brak głosów mówiących o patologiach, które występują lub mogą występować w tego typu firmach.
- Od osób niepełnosprawnych, które się ze mną kontaktują, słyszę m.in. że pracodawcy często wydają pieniądze na dostosowania na rozbudowę zakładu, a potem zwalniają pracownika niepełnosprawnego i zatrudniają następnego, by znów dostać na niego dotację. To jest patologia systemu – mówiła Ewa Krawczyk, działaczka i społeczny asystent posła Kornela Morawieckiego.
fot. sxc.hu
Jej zdaniem, gdyby ukróciło się patologie związane z chronionym rynkiem pracy, to uzyskałoby się pieniądze na miejsca pracy dla osób z niepełnosprawnością intelektualną.
- Kiedy ja byłam dyrektorem biura edukacji, to archiwizacją zajmowali się u mnie uczniowie szkół specjalnych, wspierani przez trenera pracy – wspomniała Ewa Krawczyk. – Trzeba skorzystać z doświadczeń oświaty, gdzie pieniądze idą za osobą niepełnosprawną, w zależności jak bardzo ona jest niesamodzielna. Jeśli my patrzymy tylko przez algorytmy, to nie widzimy potrzeb poszczególnego człowieka.
- Jako przykład dobrego rozwiązania wskazała ona odwiedzany przez siebie zakład pracy w Niemczech, gdzie pracowały osoby z niepełnosprawnością intelektualną.
- One, cały czas pracując, uczą się, co jakiś czas zmieniają im stanowiska. Dzięki temu nie są tylko dodatkiem do automatów – mówiła Ewa Krawczyk.
Chłopiec do bicia
W podobnym tonie wypowiadała się posłanka PiS, Bernadeta Krynicka.
- Czas chyba, by tych wszystkich osób niepełnosprawnych nie wrzucać do jednego worka, a przynajmniej podzielić fundusze, tak by były wydzielone pieniądze na osoby niepełnosprawne intelektualnie z umiarkowanym stopniem – mówiła posłanka. – Te osoby są zdolne do pracy, ale są przez system zamykane w domach.
Jej zdaniem, problemem jest to, że pieniądze z PFRON zamiast do pracowników, którzy najbardziej potrzebują wsparcia, trafiają do firm zatrudniających tzw. sprawnych z orzeczeniem.
- Zakłady pracy chronionej stały się chłopcem do bicia. Wszyscy krytykują, a nikt nie pokazuje lepszego rozwiązania – stanął w obronie chronionego rynku Adam Hadław z Polskiej Organizacji Pracodawców Osób Niepełnosprawnych (POPON).
Wskazał, że to nie przedsiębiorcy nie chcą zatrudniać osób z niepełnosprawnością, ale to im brakuje pracowników.
- Na giełdach pracy nie ma chętnych osób niepełnosprawnych – zauważył Adam Hadław. – Te, które chciały pracować, już pracę mają, a te, które powinny podjąć zatrudnienie po warsztatach terapii zajęciowej i zakładach aktywności zawodowej, siedzą w domach. Są nieprzygotowane albo źle zmotywowane i brakuje instrumentów do tego, żeby je zachęcić do podjęcia pracy. Stąd paradoks – 3/4 osób nie pracuje, a my wszyscy zauważamy brak chętnych do pracy.
Do 40 proc. w pięć lat?
- W zeszłym roku, dzięki dobrej koniunkturze i programom prozatrudnieniowym, PFRON musiał wyasygnować środki na 15 tys. osób nowo zatrudnionych – wskazał dyrektor Mirosław Przewoźnik.
Jego zdaniem, by kontynuować ten proces i wprowadzać coraz więcej osób z niepełnosprawnością na rynek pracy, niezbędne jest zatrudnienie wspomagane, np. trenerzy pracy, czy specjalne staże. O konieczności wprowadzenia tego typu rozwiązań w naszym kraju mówi się od lat. Obecna sytuacja w gospodarce i na rynku pracy sprawia jednak, że samo mówienie nie wystarcza.
- Przygotowujemy się do zatrudnienia wspomaganego, jako poważnego instrumentu rynku pracy – mówił dyrektor Przewoźnik. – Marzymy sobie, żeby za dwa lata, kiedy ono wejdzie do systemu wsparcia, będzie wspieranych 5 tys. osób rocznie. Jeśli gospodarka będzie rozwijać się w podobnym tempie jak teraz, a my zastosujemy te wszystkie instrumenty zatrudniania wspomaganego, to w ciągu pięciu lat dojdziemy do poziomu 40 proc. aktywności zawodowej osób niepełnosprawnych.
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Komentarz